FOMO YOLO po udarze

27/06/2022 | Aktualności, Felietony

Jedną z tragedii młodej osoby po udarze jest myśl o tym, że życie toczy się gdzie indziej. Ty leżysz w łóżku, a gdzieś tam ludzie jadą na wakacje. Wybierają się na koncert. Odwiedzają znajomych.

Ta świadomość boli równie mocno, co niedowłady. Mija tydzień, drugi tydzień, miesiąc, a ty dalej w zamknięciu i masz wrażenie, że tak będzie do końca życia.  Wybuchasz z goryczy.

W chwili, gdy przeczytałam o FOMO (z angielskiego fear of missing out) czyli strachu przed wypadnięciem z obiegu, przypomniał mi się ten stan i smutek z nim związany. I to, pomimo że FOMO dotyczy tylko lęku przed wypadnięciem z obiegu przez odcięcie od social mediów. Lęku przed tym, że coś ważnego nam umknie, jeśli nie odświeżymy feedu na Facebooku i nie zajrzymy na ulubiony profil na Insta. Że ominie nas spontaniczne spotkanie, istotna informacja. FOMO charakteryzuje też obawa, że inni bawią się lepiej, mają bardziej satysfakcjonujące doświadczenia, żyją tak, jak na wrzucanych na Instagram zdjęciach. Choć trudno się do tego przyznać, ponad 60% Polaków doświadcza go w średnim nasileniu. 

Dla mnie to bardzo znajomy stan. Nazywam go jednak udarowym FOMO, bo nie powoduje go odcięcie od sieci, ale bezczynność i poczucie, że gdybym nie chorowała, miałabym szansę na fascynujące życie.

Moje udarowe FOMO wynika z marzeń, aspiracji i wyobraźni. Gdyby się uprzeć, to można by je także odnieść do świata online, jednak wynikałoby raczej z obecności niż nieobecności w socialach.

Patrzenia na skrawki rzeczywistości prezentowane przez znajomych i nieznajomych. Na rzeczy, które mogłyby być, gdyby nie udarowa przygoda. Na tą szeroką potencjalność życia.

A gdzie tytułowy strach? Tam, gdzie obawa, że omija/ominie mnie wszystko, co fajne. Że to, co dobre już było, że (jak to recytował Bogusław Linda u Świetlików) nigdy nie będzie takiego lata, nigdy nie będzie… Taki strach potrafi chwycić za gardło, wywołać morze żalu i nie puszczać, dopóki racjonalność i psychotropy nie dojdą do głosu.

Moim zdaniem lęk może być spotęgowanym bardziej znanym YOLO (You Only Live Once). Ten akronim oznacza nasze swojskie „żyje się tylko raz”, najlepiej wykrzyczane przed skokiem na bungee lub spróbowaniem egzotycznej potrawy.

W kontekście mojego osobistego udarowego FOMO, YOLO działa czasem dołująco, częściej jednak mobilizująco. Bo jeśli w tym życiu się nie ogarnę, to nie będę miała szansy podróżować, spotykać się z przyjaciółmi, doświadczać.

Myślę, że to dzięki unikalnej mieszance udarowego FOMO i YOLO (i psychoterapii, nie ukrywam) mogłam się zmobilizować do rehabilitacji, powrotu do pracy, wyjścia do ludzi. Dzięki świadomości, że żyje się tylko raz, łatwiej jest zrobić pierwszy krok i działać, by jak najmniej stracić. Podejmować trud. Bo jeśli nie w tym życiu, to kiedy?

Napisała dla Was Kasia Siewruk www.lewaczka.pl

Pobierając ten darmowy poradnik zgadzasz się na otrzymywanie newslettera. Będziemy Cię informować o nowych artykułach, wywiadach i spotkaniach online z osobami, które przeżyły udar. Dzięki temu nie ominie Cię wartościowa rozmowa z ekspertem czy informacja na temat ważnych zmian związanych z lekami, czy rehabilitacją.

Przeczytaj również…