Udar mózgu wiele zmienia. Inaczej odczuwa się po nim swoje ciało. Inaczej przeżywa się emocje. Inaczej patrzy się na świat. Nie ma żadnego powodu, żeby po udarze związki i relacje z ludźmi pozostały takie same. A może powiedzieć to inaczej?
Naprawdę mało prawdopodobne jest, że związki między dwojgiem ludzi nie zmienią się po takim doświadczeniu.
A jednak związki osób po udarze niekoniecznie są skazane na porażkę. Badania (amerykańskich, a jakże!) naukowców wskazują, że wśród małżeństw, w których jedna strona odniosła uszkodzenie mózgu, odnotowuje się mniej rozwodów, niż w populacji ogólnej. Nic, tylko skakać z radości, to w końcu naprawdę budujące wyniki! Świadczą o tym, że ludzie są ze sobą mimo wszystko. Na dobre i złe. W zdrowiu i chorobie. Gadulstwie i afazji. Na sali ślubnej i na oddziale intensywnej terapii.
Tylko że zawsze gdzieś czai się „ale”. Tu czuję ich przynajmniej kilka: ale to badania amerykańskie, ale statystyki trzeba umieć czytać (bo wiecie, ja i mój pies mamy statystycznie po trzy nogi), ale mowa tylko o małżeństwach, nie związkach nieformalnych, ale… Dla mnie tylko jedno „ale” ma w zasadzie znaczenie. Chodzi o to, że liczby nie opisują żadnych związków. W liczbach nie przeczytamy, dlaczego badane związki rozpadły się czy przetrwały. Znamy cyfrę, proporcję, nie znamy odpowiedzi na milion pytań ważniejszych, niż to o status związku. Rzeczą o wiele istotniejszą jest zmiana jakości związku, kiedy udar uderza rodzinę.
Wydaje mi się, że największą zmianą po udarze zmiana relacji równorzędnej w relację opiekuna z chorym. Bo osobą po udarze trzeba się zająć i to z cierpliwością i zrozumieniem. Zająć mądrze. Nie da się ukryć, że najczęściej zadanie to spada na współmałżonków lub partnerów, czyli tych, co mieli być na dobre i złe. Dodatkowo wypracowywany latami system burzy się w ciągu minuty, nawet w przypadku lżejszych przypadków. Domowa rutyna, podział obowiązków nagle wymaga opracowania na nowo.
A przy tym te wieczne humory (labilność emocjonalna)! Wybuchy płaczu i złości. Frustracja i przygnębienie. Problemy w komunikacji. Poczucie straty… A intymność? No niby oboje mają potrzeby, ale jak dążyć do łóżkowych igraszek, skoro to może podnieść ciśnienie? A poza tym ręka taka przykurczona, noga taka nadwrażliwa na dotyk, a pół twarzy nic nie czuje. No koszmar. Nic z tego, lepiej nie ryzykować i wytrwać jakoś bez bawienia się w te głupoty.
Jeśli wrócić do liczb, to trudno dziwić się, że ponad połowa par przebadanych przez (innego amerykańskiego naukowca) M. McCarthy’ego przyznała, że doświadcza problemów w związku, a aż 38% trwa w jawnym konflikcie. „To przechlapane, mój związek nie ma szans”, możesz teraz pomyśleć. A jednak wiedz, to nie do końca tak. Istnieje mnóstwo pięknych historii, które można podsumować słowami „miłość mimo wszystko”. Historii świadczących o tym, że ludzie nie idą na łatwiznę, nawet jak znajdują siłę w bardzo nieoczekiwanych miejscach.
W długiej perspektywie to niełatwa droga. Nie ma wyjścia, trzeba sobie sporo rzeczy poukładać, wiele zrozumieć, czasem poprosić o pomoc… Coś poświęcić, by zyskać coś innego. Mam wrażenie, że pod tym względem obecnie jest łatwiej, w końcu o radę można podpytać w Internecie, poczytać o sytuacjach podobnych do naszej, poczytać poradniki. Pokolenie naszych dziadków nie miało tej możliwości.
Może być ciężej lub łatwiej, ale we wszystkich historiach z happy endem, które znam, widać wspólny początek, czyli świadomość tego, że mimo ciężkiego doświadczenia dalej jest się w związku z tą samą osobą. Że nasz udarowiec jest dalej tą samą Kasią, Bartkiem, Mirkiem, nawet jeśli stali się furiatami, a ich niesamodzielność frustruje. A z drugiej strony, że osoba odwiedzająca nas w szpitalu na kolejnej rehabilitacji być może ma więcej obowiązków, ale to dalej nasi Antek, Radek, Ania… Nie opiekun, ale druga połowa.
To naprawdę dobry początek. Bez tej świadomości trudno myśleć o szczęściu w przyszłości. Bez tej świadomości żadne poradniki w Internecie nie pomogą. A że nie zawsze się udaje? Uwaga, pachnie banałem: relacje międzyludzkie to jedna wielka niewiadoma. Związki się rozpadają i bez doświadczenia choroby. Dbać o swoje relacje musimy wszyscy, tak samo zdrowi, jak ciężko chorzy. Myślę, że to samo powiedziałaby każda szczęśliwa w związku osoba.
Napisała dla Was Kasia Siewruk, autorka bloga lewaczka.pl
UWAGA! Na naszej STRONIE GŁÓWNEJ możesz pobrać darmowy PORADNIK “Jak zadbać o związek po udarze”, który powstał we współpracy z osobami po udarach.
OBEJRZYJ WYWIAD Z KASIĄ SIEWRUK: